piątek, 15 kwietnia 2011

Złości, kwasy i pokłócenia :/

Fantastyczna atmosfera. Wczoraj pokłóciłam się z moim M. Przegięłam konkretnie ze słownictwem i podejrzewam (znając zacięcie M.) nieprędko sprawy wrócą do normalnego "buziaczkokochania". Wcale nie chciałam się kłócić, po prostu zmęczona i fizycznie i psychicznie wybuchłam. O pierdołę jakąś poszło, nawet nie jestem sobie w stanie przypomnieć o co konkretnie. Nadszedł wieczór, kilka spraw zdążyło mnie w ciągu dnia zdenerwować - np. wyrzynające się uzębienie mojego Dziecięcia, powodujące od czasu do czasu dość poważne zaburzenia świętego spokoju. Mała marudziła, wspinała się, wyciągała rączki... "No, chodź, mama weźmie". Mama brała, a ta wyginanie, i płacz, że chce na podłogę. I tak raz za razem. Ta zabaweczka może? Nie? A ta? Też nie... To może kotek miau-miau? Nie, kotek też nie!!! Aaaaaa!!!
Małżonek mój umiłowany wymyślił sobie też, że nie będziemy kąpać Małej codziennie, gdyż nie jest to wcale takie konieczne... No, ok. Konieczne może nie jest, bo brudna nie jest jakoś szczególnie, ale za to chyba się przyzwyczaiła, bo w dni "niekąpane" pojawiły się problemy z zasypianiem, które to stopniowo zaczęły się pojawiać także w dni, gdy kąpiel była. Młoda ubzdurała sobie, że trzeba przy niej siedzieć i głaskać ją po główce aż zaśnie. A ja przyzwyczajona do pięknego jej zasypiania beze mnie niezbyt faktem owym się cieszyłam. Póki co ta sprawa została zwalczona. Jest jeszcze kolejny punkt - kolejne mleko na nie! Oooo, to już ponad moje siły chyba... Tak ładnie jadła, dopóki M. nie stwierdził, że za gęste ma to mleko, że trzeba mniej kleiku. I klops... Chyba sobie skojarzyła, że ten smak to jednak zbyt rzadkie mleko... Jasiezastrzelenormalnie!!!
W każdym razie wieczorem nastąpiła kumulacja moich złości, których nie odreagowałam, bo gdzie? Na Dziecku? I mała iskierka sprawiła, że w domu zapowiadają się te sławetne "ciche dni", które nie tyczą się oczywiście najmłodszego członka naszej rodziny.
Przykro mi... Już mi złości minęły, już tęsknię za przytuleniem, za pogadaniem, za miłym wieczorem po zaśnięciu Malucha... :((( Przeproszę, choć pewnie nie będzie wybuchu radości z Jego strony... :(

...A dzisiaj, żeby ciągłość złego nastroju mogla zostać zachowana pokłóciłam się z Bardzo Ważnym. Wbrew pozorom o coś bardzo mało ważnego. Powiedziałam mu kilka słów na temat naszego wspólnego znajomego, który ostatnio nie jest dla mnie zbyt miły i denerwuje mnie ogólnie... A ten co? Zadowolony z życia przesyła mi dzisiaj wiadomość: "Powiedziałem M., że go nie lubisz, bardzo go to zasmuciło. :)". Świetnie! Wszystko jedno czy to kolejna mało śmieszna ironia, czy co - podniosło mi się ciśnienie. Nienawidzę takich akcji i tworzenia kwasów!

Rrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr... Chyba pójdę do lasu i zacznę kopać niewinne drzewa, żeby wywalić z siebie złość... :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz