poniedziałek, 27 września 2010

Wesele, hej wesele!


No i po weselu. Udało się.
Bałam się tak bardzo tego weekendu. Pierwszy raz miałam zostawić moje Szczęście na tak długo (aż kilka godzin ;P ). Z nikim obcym - z babciami. Obie babcie musiały być, żeby sobie wzajemnie otuchy dodawać. Dziecię moje do aniołków nie należy, pokrzyczeć sobie lubi, ma dokładnie sprecyzowane w główce co jej się podoba, a raczej co jej się przestaje podobać po 5 minutach - wszystko! Do tego nakarmienie jej, czy próba skłonienia do wypicia kilku łyków herbatki to sztuka wymagająca wyższego stopnia wtajemniczenia. Jedynie mama ma do tego prawo (i to też nie zawsze).
Już od tygodnia widziałam siebie na tym weselu, myślącą w kółko czy wszystko ok i wyczekującą telefonu od babć, że muszę przyjechać nakarmić Małą. Byłam pewna, że będę musiała przyjechać dać jej jeść. Ha! Nie musiałam! Okazało się, że Skarbek mój kochany postanowił dać mamie i tacie trochę wolności i zjadł mleko zaserwowane przez babcię. Oczywiście nie obyło się bez kilkunastu minut negocjacji, w których Mała usiłowała wrzaskiem zagłuszyć spokojne prośby babci i wykończyć jej zapasy cierpliwości. Wreszcie skapitulowała i zjadła (Mała, nie babcia). Po akcji była tak zmęczona, że w momencie zasnęła. Uff... Szybki telefon do nas - Mała śpi, proszę tańczyć dalej. Odetchnęliśmy trochę i potruchtaliśmy (ja w tych obcasach to raczej "jakoś zdołałam do tego parkietu dotrzeć") i wiuuu... Mąż ukochany nie miał litości i kręcił mną ostro. ;) Były tancerz towarzyski zachował jeszcze cały wachlarz umiejętności! Uwielbiam z nim tańczyć.:)
Jeej, jak nam było trzeba takiego wyjścia. Widząc tyle ludzi byłam w lekkim szoku po 4 miesiącach siedzenia w domu z Bobasem.Wesele, poprawiny a dziś czas już wrócić do rzeczywistości utkanej z pieluszek, gaworzenia, najpiękniejszych uśmiechów naszej Córeczki. Stęsknić się za nią zdążyłam. :) Jeszcze trochę mi się nuci:
"O! Jest gdzieś niebo jak len
O! O! O! Noc za krótka na sen
O! Dom gdzie czeka znów ktoś
I gdzie miejsca już dość
Dla spóźnionych gości..."


Paulinko i Krzysiu, jeszcze raz najlepszości dla Was! :)

czwartek, 16 września 2010

Niemiło...

Musiałam się w końcu zebrać i wykonać telefon do swojej firmy (swoją drogą to ciekawe czy nie powinnam już jej nazywać byłą firmą). Zaprosili mnie na coroczną integracyjną imprezę. To znaczy ta impreza w teorii jest integracyjną, bo w praktyce zawsze są dwa obozy - Warszawa i Łódź. Wszyscy patrzą na siebie wilkiem i jest drętwo jak nie wiem co. Do czasu, gdy napoje wyskokowe zaczną działać. Wtedy parkiet się zapełnia i jest trochę lepiej, bo każdemu (kto pije ;) ) zaczyna być wszystko jedno. Co nie prowadzi oczywiście do integracji międzymiastowej. Tak dobrze to nie ma.
Dzwonię, odbiera księgowa, przedstawiam się, ledwo zdążyłam dokończyć nazwisko, a ta: "Noo, nareszcie, ja dziś muszę listę zamknąć. Przychodzisz?". Ton jej głosu nie był ani sympatyczny, ani zachęcający, ani nic...
Ja: Nie przyjdę, dziękuję za zaprosze...
K: Dlaczego? Pogadałabyś ze swoimi starymi koleżankami
Ja: Tak, wiem, ale nie mam z kim zostawić Małej, mój M. sam się boi z nią zo...
K: Dobra, to Twoja decyzja. A jak się czujesz, wszystko ok?
Ja: Tak, dzięku...
K: To na razie, cześć.
Trach słuchawką...
Tośmy se pogadały. Zrobiło mi się autentycznie przykro. Nie to, żebym chciała z nią dyskusje prowadzić, ale odniosłam wrażenie, jakby chciała jak najszybciej skończyć tą rozmowę.
I weź tu zajdź w ciążę, rodź dzieci... Polityka prorodzinna nie sprawdza się w naszym kraju. A już na pewno nie w moim zakładzie. Naprawdę chciałam wrócić do pracy po macierzyńskim, ale nie mam z kim zostawić Dziecka, a opiekunki nie wynajmę. O nie! Tym bardziej przy moich zarobkach. 3/4 pensji poszłoby jak nic. No a ukochany szef zastrzegł, że jeśli od nowego roku nie wrócę to nie wie na jakie stanowisko mnie da, może na produkcję. Jasne... Nie no, super po prostu. Nie po to kończyłam studia, żeby teraz mnie "za karę", że urodziłam dziecko wyrzucał z biura do maszyn... :( A tyle się dla tej firmy poświęcałam. Niepłatne nadgodziny, soboty... Tak cię docenią...
Kiepski mam dziś nastrój ogólnie, a myślenie o pracy już w ogóle pogorszyło stan rzeczy.
Do tego wszystkiego Mała znowu obraziła się na jedzenie i urządza histerię jak tylko poczuje smoczek w buzi...
Aaaaa.... Jesienna deprecha chyba się gdzieś już pod płotem przyczaiła... :(

poniedziałek, 13 września 2010

"Witajcie w mroku"

Zaciekawiona upiornymi zdjęciami (przykład po lewej), które znajomi przywieźli z wakacji (zahaczyli o festiwal muzyki gotyckiej w Bolkowie) obejrzałam ten dokument. "Witajcie w mroku" - o tym mowa.
Wrażenia? Totalnie nie rozumiem tego sposobu na życie, szokującego wyglądu (szokującego to w niektórych przypadkach mało powiedziane!) i całej otoczki. Mimo wszystko obejrzałam z zainteresowaniem. Bo ja chyba lubię szukać, poznawać co jest takiego w umyśle człowieka, że pojawiają się w nim tak różne fascynacje. Generalnie myślałam "oł nooł, łots dys?", ale gdzieś tam głęboko w sobie usiłowałam trochę ich zrozumieć. I może jakoś minimalnie się udało... Ale na prawdę bardzo minimalnie. Mówili, że gotyk to umiłowanie poezji. To tu mam gotycki pogląd na życie. :)  Ja nigdy nie byłabym w stanie tak wyglądać. Chyba za mało mam odwagi w sobie, by aż tak rzucać się w oczy. Ja raczej lubię być z boku, gdzieś w tle. Lubię obserwować ludzi. Czasem zazdroszczę niektórym ich wyrazistości, barwności. Ja nie lubię barw na zewnątrz. Chowam je wszystkie w środku siebie, w opakowaniu z jeansów i czarnej koszulki. Cała moja poezja nie jest widoczna dla świata. Tak wolę.

Aha, co najlepsze. Odpalam film, patrzę - mój cioteczny braciszek w jednej z głównych ról. Ile to się można dowiedzieć o swojej rodzinie... Mój brat - got. Jak to brzmi... A wygląda jeszcze lepiej. ;)

piątek, 10 września 2010

Do Tamtej Zimy...

Jak powiedział tak zrobił. Odwiedził mnie. Tu miałam nie spoglądać wstecz, miało być tylko do przodu, ale w Jego przypadku się nie da. W Jego przypadku cała przeszłość pachnie tak intensywnie, że wydaje się jakby to wszystko było wczoraj. Ile to już lat minęło? 7? 8? Sama nie wiem...
Jest inaczej między nami. Zwyczajniej, bardziej przyziemnie, ale nadal powietrze przesyca się czymś, czego nigdy nie potrafiliśmy nazwać, ująć w ramy. Jak energia elektryczna - niewidoczna, a niemal namacalna.
Przywiało wspomnienia... I tylko mój Bobas nie chciał się w ten klimat wczuć i urządził koncert jak nie wiem. I wyglądało to tak, że stałam z Małą na ręku i z nogi na nogę, i ciiii, a w głowie milion pytań, które chciałam zadać. Których w końcu nie zadałam.
Zastanawiam się czy jeszcze kiedykolwiek nadejdzie taki moment, że będziemy mogli usiąść naprzeciwko siebie i mieć czas powiedzieć to wszystko, czego przez ostatnie lata nie chcieliśmy mówić. Albo chcieliśmy, tylko okoliczności były średnio sprzyjające naszej szczerości. Chciałabym, żeby kiedyś taka chwila nadeszła.


...A na koniec przysłał mi tego smsa, którego napisał, gdy nie mógł spać... Popłakałam się. Jednak jestem jeszcze dla Niego ważna... TAMTA ZIMA - i nic więcej nie trzeba dodawać...
"(...) Chociaż raz cofnąć się w czasie (...) do Tamtej Zimy (...)"
"(...) Jakże była inna ta zima sprzed lat (...)"

"Grudniowy Blues o Bukareszcie" Pidżama Porno

środa, 8 września 2010

Znów jesień

Początek września. Już pachnie jesienią. W tym roku jakoś inaczej, mniej refleksyjnie, mniej wspominkowo. Jakoś wyjątkowo nie oglądam się za siebie, nie zastanawiam się nad całym pięknem, które przeminęło. W tym roku wyjątkowo patrzę do przodu. Przed siebie. Teraz tylko przyszłość ma znaczenie. Przyszłość mojego Dziecka i moja. Splecione z sobą już na zawsze. Macierzyństwo jest piękniejsze nawet od poezji. Nie sądziłam, że kiedykolwiek cokolwiek będzie piękniejsze.
Rozpoczynam najpiękniejszą jesień - z Bobasem na kolanach.
A jutro ma mnie odwiedzić Ktoś Bardzo Ważny. :)

"Nie opuszczaj mnie" Michał Bajor