piątek, 4 marca 2011

Już prawie wiosna

Wreszcie jest. Tak wyczekiwany, brzmiący jak magiczne zaklęcie marzec. Od lat taka moja umowna granica zimowego narzekania. Jeszcze trochę chłodno, ale już słońce, już maleńkie pączki na drzewach, już ozimina zielona... Już prawie, prawie, prawie wiosna. Aż się można uśmiechnąć. :)
Chodzimy codziennie na spacerki. Leżący bobas przeszedł do historii. Ani jej się śni leżeć w wózku. Siedzi, nawet oprzeć się nie chce, tylko wisi tak śmiesznie na tym wózku i obserwuje krajobrazy, głośnym Aa, Eee, Paa itp. wyrażając swoją aprobatę. :) Jest taka ciekawa wszystkiego, zainteresowana, aż jej się oczka świecą a rączki i nóżki rwą do świata. No i tancereczka nam rośnie. Jak tylko słyszy kawałek muzyki to siada i tańczy. Komicznie to wygląda. Jak nie ma żadnej ciekawej nuty akurat to włącza sobie swoją pozytywkę i już można podygać. :D Nabyła też nową umiejętność stawania przy meblach. Dźwiga się na tych swoich małych nóżętach i chwieje się jeszcze trochę, ale zadowolona niesamowicie. Krzyczy głośno, na wypadek, gdyby ktoś nie zauważył, że stoi. Trzeba bić brawo i podziwiać! A jaak. ;) Jak się zmęczy to po prostu robi klap na pupę. Pielucha amortyzuje upadek. :) Jak już przy pieluchach jestem to napomknę jeszcze o różowym nocniczku, który Mała uwielbia. Nie potrafi jeszcze sama zawołać, ale jak się ją sadza o odpowiedniej porze to pięknie się załatwia i aż się trzęsie z radości, gdy po udanym posiedzeniu robię jej "cacy dzidzię".
Ehh... Jestem z niej taka dumna. I napiszę kolejny raz - tak bardzo, bardzo ją kocham!