czwartek, 28 października 2010

Mam wszystko

Moje życie jest różowe, czasami żółte, białe, zielone, błękitne i czerwone. Moje życie uśmiecha się nadrukiem na koszulce. Rankiem budzi mnie wypisanym na twarzy szczęściem, po długim dniu zasypia na boku, cichutko szeleszcząc oddechem...
Moje szczęście ma kolor śpiochów, kaftaników, maleńkich skarpetek i śliniaków. Moje szczęście czasem śmieje się w głos, gdy łaskoczę je po brzuszku. Rankiem kładzie rączkę na butelce z ciepłym mlekiem i patrząc mi w oczy zaczyna kolejny dzień, by wieczorem zasnąć rozgrzane pachnącą kąpielą i marzyć o bajkowych krainach.
Moja miłość szlocha, gdy wychodzi z domu. Rozlewa się po ścianach i podłogach, czasem kręci się pod powiekami ciepłą łzą wzruszenia. Innym razem siada w fotelu i zapisuje w pamięci minioną chwilę, by można było wrócić do niej następnej wiosny. Moja miłość tęskni za ramieniem, które oplotłoby w tych złych godzinach, co wracają nieproszone... Moja miłość boi się samotności, boi się siebie samej... Nocą karmi się ciepłem i bliskością, której ciągle jest za mało...
Mam wszystko. Niczego więcej już od życia nie pragnę. Poza zachowaniem tego stanu rzeczy, poza zdrowiem i szczęściem moich Najbliższych - dwóch najważniejszych osób, które są moim Światem, Szczęściem i Miłością Największą...
Oby tylko sił starczyło... Obym dała radę przejść przez tą jesień na palcach, najciszej jak się da, żeby nie obudzić demonów...
Znów płyną łzy... Gdzie te siły? Gdzie...?

"Nie mogę ci wiele dać" Maciej Maleńczuk

sobota, 23 października 2010

Słaba...


Mój Anioł Stróż jest przystojny, nosi sprane dżinsy i wyciągnięty sweter. Tak mu najwygodniej. Jest najlepszy... Chroni mnie, tłumaczy, stara się ustrzec przed złem, ale niestety nie może nic robić za mnie... Niestety. Dziś znów go zawiodłam. Straciłam cierpliwość i pomimo na głos wypowiadanych moich zaklęć znów nie dałam rady. Znów się poddałam... Widziałam kątem oka jak siada na brzegu kanapy i chowa twarz w dłonie. Łzy popłynęły, ale było za późno. Miotałam się bezradna w swojej słabnącej furii i nawet nie miałam siły unikać ciosów, które wymierzał mi Zły. Ciskał we mnie ostrymi wyrzutami sumienia, śmiejąc się histerycznie. Jestem słaba. Tak strasznie słaba, że nawet własnego Dziecka przed tą słabością nie potrafię uchronić. Wstyd mi. Znów. Znów jest za późno...
A teraz nie mogę przestać myśleć o mojej Królewnie, tak bardzo chciałabym ją przytulić, przeprosić za swoją złość i za podniesiony ton głosu... Wciąż widzę jej malutkie, zapłakane oczka, wpatrujące się we mnie... Całkiem zdezorientowane i takie smutne... Jej malutki świat znów poszarzał. Przeze mnie.

Płaczę. Jestem beznadziejna...

wtorek, 12 października 2010

Szarość złych myśli

Jak to jest, że mam w głowie tak skrajne emocje? Jestem szczęśliwa, pełna energii, zakochana w moim Maleństwie, a za chwilę chciałabym oddać komukolwiek Dziecko, byle tylko mieć chwilę świętego spokoju. Byle tylko móc usiąść gdzieś w kącie i się wypłakać... Czuję się związana, zduszona, nie daję rady, puszczają nerwy... Taka ze mnie matka. Kiepski wzór do naśladowania. Myślałam, że to wszystko minie, że jakoś się poukłada, że będzie łatwiej. Nie jest. Rzeczywistość przytłacza, wbija mi w głowę kolejne pinezki do zapamiętania, kolejne daty wizyt lekarskich i badań. I niby wszystko zmierza ku lepszemu, a ja nadal tak bardzo się martwię. I o Nią i o siebie.
Dziś kolejne szczepienie. Mała ogólnie zdrowa, ale szczegóły oczywiście muszą niepokoić. Nie może być bezproblemowo. Za mało przybywa na wadze... Znowu! :( Znowu usłyszałam o szpitalu... Nie chcę nawet o tym myśleć... Wracałam do domu, zaciskałam dłonie na kierownicy i świat mi się rozmywał. Zerkałam na moją Córeczkę śpiącą sobie słodko w swoim foteliku obok mnie i łzy same mi leciały. Moja Malutka... Przecież to Dziecko nie jest niczemu winne, nie jest nawet świadome, że coś jest nie tak. Żyje sobie w swoim malutkim świecie pomiędzy moimi ramionami a stosem grzechotek i kolorowych pajacyków i nie ma pojęcia jaki jest naprawdę ten świat... Płakałam, bo zwyczajnie zrobiło mi się jej szkoda... Bo będzie musiała kiedyś dorosnąć i stawić czoła temu wszystkiemu. A co, jeśli odziedziczy po mnie tą cholerną nadwrażliwość, to nieradzenie sobie z rzeczywistością? Co, jeśli tak jak ja zapragnie uciekać w poezję i muzykę? Jak mam ją uchronić przed cierpieniem i szarością złych myśli?
Szarość złych myśli - no właśnie. Wróciły moje demony. Zakradły się po cichu, wyczekały moment i wślizgnęły się do głowy. A uchyliłam wieko TAMTYCH zamkniętych dni tylko na chwilę. Myślałam, że już potrafię do nich wrócić. Myślałam, że może wreszcie uda się nam wszystko wyjaśnić... Sięgnęłam za głęboko... A On? Uciął rozmowę. Może to i lepiej.

"Pierrot the Clown" Placebo